Mimo, że sobota zaczęła się od pluchy i śniegu, niedziela zaczęła się od słońca, ciepła i uśmiechniętych twarzy. – Tarnowskie Góry nigdy się nie poddają  – śmiali się tarnogórscy rękodzielnicy, którzy w tym roku przygotowali więcej niż poprzednio pamiątek związanych z Miastem Gwarków. Pośród ich wytworów znalazły się maskotki, postacie gwarków z włóczki, drewna i kamienia,  tarnogórskie jajka, grafiki, filiżanki, kraciaste skarpety, czapki, torby, obrusy, kwiaty, a także – tu nowość: krawaty, muszki, poszetki i apaszki. – To nie jest nasze ostatnie słowo: już myślimy co przygotować na lipcową Barbórkę w środku lata – zdradzili tarnogórzanie.

Tegoroczny na jarmark (mimo sobotnich „przygód” pogodowych) zjechało blisko stu wystawców (miało być ponad 100 rękodzielników oraz handlujący jedzeniem). Dzięki nim na miejscu czekały warsztaty tworzenia ozdób i toczenie jajek z drewna, oraz ceramika, wyroby z filcu, włóczki, porcelana, drewno, stroiki, rośliny, czapki, zabawki, miody, herbaty, hałwa, piwa rzemieślnicze, wędliny, sery i ciasta. Tłumy w niedzielne popołudnie spowodowały, że części wystawców po prostu brakło rzeczy do sprzedania. – Trudno o lepsze wskaźnik popularności imprezy…:)